Zdjęcie - Katalog firm i instytucjiKraśnicki katalog firm i instytucji

Legenda o Janie i Cecylii

Print

Jan Baptysta był jedynym synem właściciela Kraśnika Stanisława Gabriela Tęczyńskiego. Zapobiegliwy ojciec, pełniący godności kasztelana lwowskiego, starosty lubelskiego oraz wojewody krakowskiego, zadbał o staranne wykształcenie młodzieńca wysyłając go w wieku 16 lat po nauki do Francji. W czasie swojej czteroletniej misji akademickiej Jan Baptysta bawił głównie w Paryżu,odwiedził także Bazyleę i odbył podróż edukacyjną do Hiszpanii. Na Półwyspie Iberyjskim przeżył przygody rodem z powieści płaszcza i szpady. W Madrycie został uwięziony przez inkwizycję, a w Andaluzji nawet skazano go na śmierć. Uszedł na szczęście cało z tych opresji i w roku 1561 powrócił do Kraśnika. Ten rok stał się brzemiennym dla dalszych losów młodego hrabiego. Umiera ojciec, Jan Baptysta dziedziczy Kraśnik i obejmuje urząd starosty urzędowskiego i lubelskiego. W tym samym roku król Polski Zygmunt August wysyła młodego dyplomatę do Szwecji z bardzo delikatną misją. Celem polskiego poselstwa, na czele którego stanął kraśniczanin, było uzyskanie przychylności króla Szwecji wobec polskich planów w kwestii Inflant, doprowadzenie do małżeństwa Jana Wazy, brata króla Szwecji Eryka XIV, z polską królewną Katarzyną Jagiellonką oraz wyjednanie pożyczki na pilne potrzeby państwowe Zygmunta Augusta. Mimo młodego wieku królewski poseł wykonał zadanie z powodzeniem. Ale nie ten fakt zaciążył na jego dalszych losach. 

 

Kiedy Jan Baptysta swatał w Sztokholmie Jana z Katarzyną, sam zwrócił uwagę na królewnę Cecylię Wazównę, piękną siostrę Eryka XIV i Jana. O jej nieprzeciętnej urodzie poeta pisał: „Postać Cecylii z królów szwedzkich zrodzonej przedstawia obraz o rysach godnych pożądania. Jak śnieg czoło jaśnieje, oczy błyszczą jak słońce, powabne usta w zawody idą o uśmiech z różami ...”

 

Młody Tęczyński, wykształcony, przystojny dyplomata znany na dworach europejskich, miał wszelkie dane ku temu, aby starać się o rękę pięknej Szwedki. Względy królewskiej siostry starał się pozyskać muzyką i serenadami. Gdyby udało mu się zdobyć rękę Wazówny, spowinowaciłby się z dynastią Wazów, a za szwagra miałby księcia Jana Wazę skoligaconego przez żonę z domem Jagiellonów. Niczego lepszego nie mógł sobie wymarzyć. Wydaje się, że Jan Baptysta wywarł na Cecylii pewne wrażenie i zapewne nie był jej obojętny. Związek ten spotkał się również z wyczuwalną aprobatą monarchy szwedzkiego. Pod koniec roku doszło do wstępnej umowy przedślubnej Wazówny z Tęczyńskim, na mocy której Cecylia miała otrzymać w posagu 100 000 talarów, zaś przyszły małżonek miał wypłacać królewnie 6 000 talarów rocznej renty. Niestety, obowiązki poselskie nakazywały hrabiemu rychły powrót do kraju, co sprawiło, że prawdopodobnie nie zdążył zapewnić sobie przyrzeczenia małżeństwa. Choć z okazji zaręczyn wybito nawet medal z wizerunkiem Jana i Cecylii autorstwa słynnego rzeźbiarza Stevena van Herwijcka. Tęczyński przez Finlandię i Inflanty wrócił na Litwę i złożył rezydującemu w Wilnie Zygmuntowi Augustowi stosowne raporty, licząc także na pomoc władcy w staraniach o rękę Cecylii. Monarcha przyjął meldunek posła raczej chłodno, bo i sytuacja polityczna mocno się skomplikowała. Szwedzi niespodziewanie szerzej zainteresowali się Inflantami i źle przyjęli plany polskiego króla zamierzającego sprzymierzyć się z Danią, z którą byli przecież w konflikcie. Na domiar złego Jan Waza, książę finlandzki, również chciał przyłączyć do swych ziem część Inflant. Nie spodobało się to Erykowi XIV, który wkrótce uwięził swego brata i jego małżonkę Katarzynę na zamku Gripsholm niedaleko Sztokholmu, co z kolei bardzo rozsierdziło polskiego króla zaniepokojonego losem siostry. Sprawy zaczęły się coraz bardziej komplikować.

 

W tej jakże trudnej sytuacji młody Tęczyński powinien zaniechać swych planów poślubienia Cecylii, tym bardziej, że już wcześniej starał się o rękę córki Mikołaja Czarnego Radziwiłła, a król Zygmunt August chętnie by widział małżeństwo Tęczyńskiego z Radziwiłłówną. Obiecał nawet Radziwiłłowi, że na najbliższej sesji Sejmu nie zapomni o jego przyszłym zięciu. Jakoż istotnie, Jan Baptysta Tęczyński do swego tytułu starosty lubelskiego dodał niebawem tytuł wojewody bełskiego, stając się najmłodszym w tym czasie senatorem Rzeczypospolitej.

 

Groźna sytuacja polityczna nie osłabiła jednak woli hrabiego z Tęczyna realizacji ambitnych planów osobistych. Choć ponownie dostąpił z woli króla godności poselskiej, tym razem z zadaniem dotarcia do Katarzyny, więzionej wraz z mężem przez Eryka XIV, powstrzymywany był przez monarchę przed podjęciem podróży ze względu na blokadę Szwecji przez flotę duńską.

 

„Gdy stan i podłoże spraw, któreśmy wierności Waszej powierzyli inny już obrót wzięły - pisał do Tęczyńskiego król polski w maju 1563 roku — nie widzimy potrzeby wdawać się z królem JMci Szwedzkim w dalsze układy. Wolą naszą jest, abyś Wierność Waszą od poselstwa i drogi do Szwecji w tym czasie się wstrzymał. Poselstwo bowiem to w dzisiejszych okolicznościach nie mogłoby się odprawić ani z należytą nam godnością, ani nawet z bezpieczeństwem osoby Waszmości.”
 

Zakochany Tęczyński zignorował jednak pisma królewskie, dopuszczając się jawnego aktu niesubordynacji. Miłość do Cecylii zwyciężyła i z początkiem września roku pańskiego 1563 gotów już był do podróży do Szwecji. Plany miał zapewne poważne, a i ręka szwedzkiej królewny była bardzo kosztowna. Aby zdobyć fundusze na wyprawę weselną "darował wieczyście" (zapewne za pożyczki) miasto Kraśnik wraz z zamkiem i okolicznymi wsiami swoim stryjom Janowi i Andrzejowi Tęczyńskim. Imponujący orszak złożony był z około stu osób. Znajdował się wśród nich wspomniany Jan Tęczyński, starosta rohatyński, Mikołaj Tarło, chorąży przemyski, Krzysztof Wodzisławski, Jan Przypkowski, Marcin Świerczewski oraz pochodzący z Liśnika Dużego Erazm Otwinowski, dworzanin Tęczyńskich i znany poeta renesansowy. Byli również Szwajcar Leo Curio, Anglik Jerzy North i dwaj Szwedzi, z których jeden nazywał się Olaf Jakobsen.

 

Z Kazimierza Dolnego wyprawa dotarła Wisłą do Gdańska. Tutaj umówiono się z kapitanem Dirckiem Storem, który zgodził się poprowadzić statek do Szwecji. Towarzystwo zaokrętowało się prawdopodobnie 10 września 1563 roku. Tęczyński nie mógł wybrać mniej sprzyjającego momentu. Już 5 sierpnia z Kopenhagi wypłynęła licząca 33 okręty flota duńska pod dowództwem admirała Pedera Skrama, starego wilka morskiego. W tym samym czasie ze Sztokholmu wyruszyła pod dowództwem admirała Jakoba Baggego flota szwedzka licząca 27 okrętów. Obie flotylle jakiś czas krążyły po morzu unikając starcia. Do bitwy doszło 11 września 1563 roku. Starcie to przeszło do historii wojen morskich na Bałtyku pod nazwą bitwy koło Gotlandii. Nie było w niej zwycięzcy. Obie strony przypisywały sobie sukces. Szwedzi zadali wprawdzie Duńczykom dość dotkliwe straty, ale opuścili pole bitwy i odeszli pod Sztokholm.

 

Flota duńska pozostała na Bałtyku i nadal blokowała wybrzeże Szwecji. 17 września, w piątek po południu, dwa duńskie okręty wojenne kapitanów Fransa Iversena i Jergena Jensena napotkały statek wiozący Polaków. Flota duńska zaatakowała statek Tęczyńskiego, ostrzeliwując go w pobliżu Bornholmu. Sytuacja stała się naprawdę groźna. Nasz statek, prawie w ogóle nieuzbrojony, nie miał żadnych szans. Podróż do Szwecji została brutalnie przerwana, a Polacy zostali zmuszeni do przyłączenia się do floty duńskiej. Następnego dnia, w sobotę 18 września, Tęczyński mimo wzburzonego morza wysłał do admirała Pedera Skrama trzech szlachciców. Poinformowali oni admirała, że wyprawa płynie do ... Finlandii do księcia Jana, zgodnie z poleceniem króla polskiego zaniepokojonego losem uwięzionych siostry i szwagra w zamku Gripsholm. Peder Skram nie dał się jednak wyprowadzić w pole. Zażądał oficjalnych dokumentów i “listu żelaznego” od króla duńskiego Fryderyka II, zezwalającego na podróż po Bałtyku. Takich dokumentów Polacy rzecz jasna nie mieli. W niedzielę przesłuchano kapitana polskiego statku Dircka Stora. Przyznał on, że podróż była dla niego wielkim ryzykiem, ale dodawał, że Tęczyński zapewniał mu bezpieczeństwo. Następne dni upłynęły na wizytach i rewizytach. Tęczyński wygłaszał mowy po łacinie i wznosił toasty za zwycięstwo króla duńskiego i polskiego. Podejmował Duńczyków na pokładzie swego statku z iście polską gościnnością. Nie robiło to jednak na nich większego wrażenia: wciąż zastanawiali się, co polski statek robi na wodach szwedzkich. Na dodatek król duński na wieść o pojmaniu Polaka zmierzającego do Szwecji, powziął podejrzenie o nieszczerości polskiego króla. Czyżby Polska za plecami Danii utrzymywała z odwiecznym wrogiem jakieś tajemne kontakty?

 

22 września Tęczyński wraz ze stryjem udali się na flagowy okręt duński. Przyjęci zostali salutem armatnimi i biciem w bębny. Spędzili z admirałem Pederem Skramem trzy godziny. Tęczyński rozdał 40 florenów węgierskich. Jego stryj został na noc na okręcie: jadł i pił przy stole admiralskim. Nazajutrz, opuszczając pokład, wręczył kapitanowi 10 florenów. Rozmowy toczyły się dalej. Tęczyński już to proponował, że zostawi na czas podróży do Finlandii zakładników, już to żądał, aby przedstawiono go monarsze duńskiemu. Admirał nie dał wiążącej odpowiedzi. Przeciwnie, rozdzielił Polaków pomiędzy Duńczyków. Tęczyński ze łzami w oczach patrzył, jak jego towarzyszy podzielono na grupy: jedną liczącą 50 osób i dwie po 20 i rozmieszczono na okrętach duńskich. Dokumenty i rzeczy, mimo gwałtownego sprzeciwu Tęczyńskiego, zostały opieczętowane.

 

Nastąpiły właściwe dni niewoli. Okręty duńskie nadal krążyły po morzu oczekując na wynik działań wojennych na lądzie. Na dodatek na jesiennym Bałtyku panowały fatalne warunki, a zachodnie sztormowe wiatry uniemożliwiały dostarczenie jeńca do Kopenhagi, bowiem jak pisze Bartłomiej Paprocki „żadną miarą przez silną niepogodę i odmianę wiatrów do tego przyjść nie mogli, tak że aż po świętym Marcinie na morzu musieli trwać, gdzie już nie bywa żadna nawigacja, jedno komu niewola. Ci, co się na morzu postarzeli, nie pamiętali takich odmienności wiatrów, jakie się były natenczas trafiły”.

 

Dopiero w drugiej połowie listopada flota zawinęła do Kopenhagi. Wieść o pojmaniu Polaków dotarła do Polski poprzez księcia pruskiego Albrechta. Zygmunt August niezwłocznie wystosował do monarchy duńskiego list, w którym wyjaśniał, że Tęczyński płynął do Szwecji prywatnie, a jego wyprawa nie miała politycznego charakteru, chciał po prostu poślubić szwedzką księżniczkę.

 

W następnym liście datowanym 10 grudnia 1563 roku pisano, że polski szlachcic może swobodnie podróżować. Do Danii udała się delegacja polska, która miała wynegocjować uwolnienie Tęczyńskiego. Sprawa nabrała w Polsce wielkiego rozgłosu. Ośmiu senatorów: prymas Jakub Uchański oraz Filip Padniewski arcybiskup krakowski, Albert Staroźrebski biskup chełmski, Marcin Zborowski kasztelan krakowski, Spytek Jordan wojewoda krakowski, Janusz Kościelecki wojewoda sieradzki, Jan Dąbrowski wojewoda lubelski i podkanclerzy Piotr Myszkowski podpisali list do króla Fryderyka II. Tekst, w którym domagali się szybkiego uwolnienia Tęczyńskiego, odczytany został w Senacie. Fryderyk II, zanim jeszcze otrzymał listy z Polski, podjął decyzję o zwróceniu wolności zatrzymanym Polakom. Niestety, decyzja przyszła zbyt późno. Jan Baptysta Tęczyński zmarł w Kopenhadze w wieku 23 lat wstrząsany gorączką, nękany smutkiem i żałością. Nie jest wykluczone również, że zmarł od panującej w stolicy Danii zarazy.

 

Pozostali Polacy zostali zwolnieni po Bożym Narodzeniu. Stryj zmarłego wojewody bełzkiego, Jan Tęczyński 25 stycznia 1564 roku zdał sprawę w Sejmie z niefortunnej wyprawy. Wśród posłów znajdował się Mikołaj Czarny Radziwiłł, który w liście do syna napisał później nie bez przekąsu, że Tęczyński zamiast szwedzkiej księżniczki zakosztował śmierci.

 

Ciało zmarłego wojewody bełskiego sprowadzono do Polski. Po czym z Gdańska Wisłą przewieziono do Kazimierza. Następne orszak żałobny udał się wozami konnymi do rodzinnego Kraśnika.  W kościele parafialnym ciało Tęczyńskiego, jak podał Kochanowski, „między sławne dziady poczciwie włożono”.

 

Historię tej miłości i nieszczęśliwej podróży opisał wkrótce bliski przyjaciel Tęczyńskiego Jan Kochanowski w utworze Pamiątka wszystkimi cnotami hojnie obdarzonemu Janowi Baptyście hrabi na Tęczynie. W epoce romantyzmu historia odżyła i stała się kanwą powieści historycznej Juliana Ursyna Niemcewicza pt. Jan z Tęczyna.

 

Legenda o śmierci Jana Baptysty Tęczyńskiego to nie tylko historia niespełnionej miłości. Jest niemal pewne, że epilog tragicznych losów słynnego kraśniczanina wywarł niebagatelny wpływ na historię Polski. Wydaje się wielce prawdopodobne, że gdyby Tęczyński przeżył bałtycką podróż i poślubił Cecylię Wazównę, mógłby w maju 1573 r. podczas pierwszej wolnej elekcji ubiegać się o polski tron po śmierci zmarłego bezpotomnie Zygmunta Augusta. Mógłby liczyć na poparcie znacznej część szlachty, chcącej, aby dziedzictwo wygasającej właśnie dynastii Jagiellonów przejął Polak. Kandydatura Tęczyńskiego byłaby poważną konkurencją dla Francuza, Henryka Walezego. Na jego korzyść przemawiały, wiek, wykształcenie, majątek, niemałe już doświadczenie w dyplomacji oraz fakt, że był w owym czasie najmłodszym senatorem Rzeczpospolitej. Z powodu śmierci Tęczyńskiego, żadna poważna kandydatura polskiego szlachcica na króla nie została wysunięta.

 

Idąc tym tokiem myślenia można domniemywać, że ścisły związek dworów, polskiego i szwedzkiego mógłby doprowadzić do pokoju między narodami na wieki. Niestety stało się inaczej i już niespełna 100 lat później Kraśnik został zniszczony przez nomen omen potop szwedzki. Cynową trumnę ze zwłokami Tęczyńskiego szwedzcy żołnierze wyjęli z grobu, mając nadzieję, że jest ze srebra, a następnie porzucili na cmentarzu. Proboszcz ówczesny kraśnicki, z połamanych kawałków cyny kazał ulać sześć ogromnych lichtarzy i te do dziś dnia w wielkim ołtarzu widzieć można. 

 

Cecylia Wazówna, mimo iż wkrótce wyszła za mąż i dochowała się licznego potomstwa, nie zapomniała o dawnej miłości. W 1592 roku bawiła w Krakowie na weselu swojego bratanka Zygmunta III Wazy i Anny Habsburżanki. Jak głosi legenda, w owym czasie odwiedzić miała w Kraśniku grób swego ukochanego. Ślady tej wizyty znajdujemy w obszernej relacji z wizytacji kościoła kraśnickiego przeprowadzonej przez biskupa Franciszka Jaczewskiego, gdzie możemy przeczytać, że - jak podanie niesie:

 

„Nawiedzając grób swego narzeczonego, Cecylia ten skromny nagrobek mu postawiła, a sama wstąpiła do klasztoru.”

 

Po dziś dzień możemy podziwiać w kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kraśniku niezwykły nagrobek, na którym dwie wyrzeźbione postacie młodzieńca i dziewczyny obejmują się ramionami tworząc kształt serca.